Byłam cała zatopiona w mokrej cieczy, która - szczerze
mówiąc - nie pachniała zbyt dobrze. Zachłysnęłam się brudną wodą i zaczęłam
kaszleć. Na domiar złego zachciało mi sie wymiotować, przez rozłożone ryby,
które mnie otaczały. Usłyszałam plusk wody i poczułam jak się unoszę na wodzie.
Po chwili straciłam kontakt z rzeczywistością.
***
Otworzyłam oczy i zastałam
ciemność. Leżałam w łóżku, ale... Nie moim. Ja mam różową pościel, nie czarną (
to akurat było widać ) . Wzięłam głęboki
wdech powietrza, przypominając sobie kilka ostatnich zdarzeń. W końcu mnie olśniło . Justin mnie pewnie
uratował, więc dlatego jeszcze żyję, ale co ja tu robię? Mogę wywnioskować, że
to jego pokój u niego w domu, tylko
dlaczego mnie tu wziął? Mógł mnie przecież zostawić tak, wśród tych drzew samą
i mokrą bym się nabawiła jakiegoś śmiertelnego choróbska , które byłoby jeszcze
zaraźliwe i... Stop. Za dużo myślenia o idiotycznych rzeczach, a za mało
realizmu.
Gdy przemówiłam sobie do
rozsądku, ściągnęłam z siebie kołdrę, wstałam i podeszłam do włącznika światła.
Gdy już w pokoju zrobiło się jasno, postanowiłam się tu rozejrzeć. Obróciłam
się w stronę z której przyszłam ( czyt. łóżka ) i pierwsze co ujrzałam to wielki plakat gołej baby. Serio. Aż zrobiło
mi się nie dobrze. Szybko odwróciłam wzrok by tylko nie musieć patrzeć jak
tleniona blondyna wkłada sobie palec... a zresztą nie ważne. Spojrzałam na
biurko na którym leżały książki do szkoły i różna zeszyty. Na półce obok niego
leżały stosy książek, co mnie szczerze zdziwiło. Podeszłam tam i chwyciłam
pierwszą, lepszą książkę. ,,50 twarzy
Greya" nosił tytuł... Tak, tego można było się spodziewać. Książki Danielle
Steel, pisarki która napisała ok. 90 powieści ze scenami erotycznymi ( czytałam
jedną ) . Fajny repertuar pisarski, nie ma co. Znów spojrzałam na biurko i pod
nim zobaczyłam wysuniętą lekko szufladę, a w niej plastikowe woreczki z białym
proszkiem. ,,Narkotyki." Przeszło mi przez myśl, co pewnie było prawdą.
Pochyliłam się i wzięłam jeden woreczek do ręki.
,,Kokaina? " Spojrzałam tam jeszcze raz i zobaczyłam jeszcze
rurkę do wciągania tego świństwa. Może go nie znam, ale w tamtej chwili
chciałam wziąć to wszytko i wysypać przez okno.
-Zostaw to kurwa. - Usłyszałam za sobą warknięcie, a ja tak się
przestraszyłam, że prawie upuściłam woreczek. Justin podszedł do mnie, wyrwał
to co miałam w rękach i rzucił tam, gdzie powinno według niego być. - Kto ci
pozwolił...
- Czemu to bierzesz?- Spytałam, uprzedzając go. Jego oczy wypalały w
moich dziury lecz ja nie zamierzałam odwrócić wzroku od jego piwno-czekoladowe
tęczówki zmieniły się ( tak samo pewnie jak wyraz twarzy ) gdy mu przerwałam.
Stał się jeszcze bardziej wściekły.
- Żadna suka mi nie będzie przerywać, jasne?!
- Krzyknął i przycisnął mnie do ściany, łapiąc mocno za nadgarstki. Jego wyraz
twarzy stał sie jeszcze groźniejszy. Moje nadgarstki zaczęły mnie tak boleć,
jakby ciężarówka po nich przejechała. Syknęłam z bólu, a z moich oczu zaczęła
wydobywać się słona ciecz.
- To boli. - Szepnęłam, a gdy ten
przejrzał się moim policzkom i wyrazowi twarzy, złagodniał i puścił moje ręce.
Złapał jednak moją dłoń i pociągnął za sobą na łóżko.
- Usiądź. - Powiedział czule, co
mnie bardzo zdziwiło, ale wykonałam prośbę. Przyjrzał się moim nadgarstkom po
czym spojrzał mi w oczy. - Bardzo bolało? - Spytał, a w jego głosie dostrzegłam
trochę żalu, ale może mi się wydawało.
- Trochę. - Szepnęłam i
uśmiechnęłam się lekko by dodać mu otuchy, a on natychmiast spoważniał. ,,Wrócił na ziemię, nic nie trwa wiecznie"
Dodał cichy głosik w moim mózgu i choć nie chciałam, to musiałam przyznać mu
racje.
- Już zapomnę o tym, że grzebałaś
w moich rzeczach. - Spojrzał na mnie surowo. - Ale chciałbym się dowiedzieć,
czemu jesteś taką suką. - Rzucił z lekkim obrzydzeniem, patrząc mi w oczy, a
mnie zatkało. Co jak co, to on kultury nie ma. Po paru sekundach otrząsnęłam
się z transu, widząc, że Bieber zaczyna się już niepokoić.
- Ja... - Na szczęście, przerwał
mi głośny krzyk z innego pomieszczenia.
- Justin! Twoja koleżanka już sie
obudziła? - Usłyszałam kobiecy głos. ,,Jego
matka" Na samą myśl się uśmiechnęłam, a on, słysząc to - też.
- Tak mamo! - Odkrzyknął z
uśmiechem na różowych, wypukłych ustach.
- Zanieś jej herbatę! - Krzyknęła
i pewnie też się uśmiechała. Justin wstał i wyszedł z pokoju, wcześniej mówiąc
,, Zaraz wracam" . Więc on ma uczucia. Widać, że ją kocha i, że są ze sobą
blisko. Tylko dlaczego ćpa i jest taki wybuchowy? Musiało się coś stać, prawda?
Nie wiem dlaczego mnie to tak ciekawi. Nigdy nie interesowałam się chłopakami,
a tym bardziej nie takimi jak Justin.
Wzdychnęłam głośno i położyłam
się płasko na plecach, na jego łóżku. Co jak co, ale łoże to ma wygodne, choć
pewnie nie było zbyt drogie. Cały pokuj jest niezbyt bogato urządzony, bo jest
tu tylko to biurko i łóżko dwuosobowe. Pewnie nie mają zbyt dobrego życia. Może
dlatego jest taki dziwny i tajemniczy? Ale przecież tacy ludzie są właśnie odwrotni. Mili, uprzejmi, a on? ,,Uratował ci życie" dodał głos w
mojej głowie, czym zamknął moje rozmyślania o tym jak on może być zły i
dlaczego. W końcu, co mnie to obchodzi co on robi, kim on jest i jakie ma
tajemnice? ,,Bardzo cię obchodzi" Przyznałam w duchu i złapałam się za głowę w
bezsilności. W co ja się wpakowałam?
- Co ci jest? - Usłyszałam śmiech
i od razu się podniosłam. Justin wszedł do pokoju z dwoma herbatami i
ciasteczkami na tacce, zamykając drzwi nogą. Aż uśmiech sam wchodzi na usta. ,,Co za ironia losu " Powtórzył
głosik, ale go zbyłam niemal w chwili, gdy zaczął gadać od rzeczy.
- Nic. Po prostu to tak fajnie
wygląda gdy się uśmiechasz. - Powiedziałam zgodnie z prawdą, ale dopiero po
chwili ogarnęłam jaką plamę dałam. Mogę się założyć, że wyglądałam teraz jak
burak. Bardzo czerwony burak. On za to był bardziej odważny i uniósł brwi do
góry, uśmiechając się zalotnie. Miałam zamiar od wrócić wzrok, ale gdy on usiadł obok mnie i podał mi
gorący kubek, zrozumiałam, że mogę o tym zapomnieć. Ciepłe naczynie ogrzewało
przyjemnie moje zimne dłonie tak miło, że nawet nie myślałam by wypić choć
łyka. Patrzałam się przed siebie, zapominając o całym świecie i pewnie
wyglądałam jak zombie.
- O czym tak myślisz? -
Usłyszałam ciche pytanie, które było wystarczająco głośne by usłyszeć je w tej
nieskazitelnej ciszy. ,,A już było tak
miło" Pomyślałam.
- O niczym. - Szepnęłam, a on
tylko pokiwał głową ze zrozumieniem. ,,Spodziewałam
się raczej, że krzyknie na mnie, czy coś bym musiała mu odpowiedzieć, ale tak
nie zrobił. Kolejna zadziwiająca rzecz w nim. Bo jak się denerwuje z byle
czego, to trochę dziwne, że tak nagle przestał, nie? Dobra skończ temat. "
- Prowadziłam monolog sama ze sobą, nie zauważając, że parze sobie palce.
Gdy już ból był nie do zniesienia - dopiero go zauważyłam. Syknęłam i
postawiłam kubek na tackę, machając dłońmi gdzie popadnie i dmuchając na nie. Z
pewnością wyglądałam komicznie, bo ten zaczął znów szczerzyć się jak głupi.
- Może wsadzisz to pod zimną
wodę? - Zaśmiał się drwiąco. - No chodź - Dodał i pociągnął mnie zanim zdążyłam
jakoś zareagować. Gdy znaleźliśmy się w łazience on zapalił światło i od razu
włożył mi ręce pod wodę. Z moich ust wydał się jęk ulgi, spowodowany zimną
wodą. Justin znów wybuchł śmiechem. ,,To
niesamowite jak jeden człowiek może się zmienić w ciągu paru minut"
pomyślałam z uśmiechem i powiedziałam :
-Dziękuję. - Po czym zakręciłam
kran i wytarłam mokre kończyny o ręcznik wiszący nad umywalką.
- Za co? - Spytał cicho, nie
przestając sie szczerzyć. I co ja mam mu teraz odpowiedzieć?
- Za wszystko. Za to, że
uratowałeś mi życie i, że nie pozwoliłeś bym straciła czucie w rękach. -
Zaśmiałam się cicho, stojąc zaledwie 20 centymetrów od niego. Przez ten cały
czas patrzałam mu w oczy.
- Drobiazg. - Wyszeptał nie
odwracając wzroku po czym wyszedł z łazienki. Ja stałam jak zamurowana. ,,Okej, on ma piękne oczy " Pomyślałam
i stałam tak do chwili, gdy nie zobaczyłam głowy wyłaniającej się zza drzwi.
- Idziesz za mną, czy będziesz tu
tak stała? - Poruszył zalotnie brwiami, a ja się szybko otrząsnęłam i
prychnęłam jakby mnie ta wcześniejsza scena nie ruszyła. Zobaczyłam tylko jak
zaciska szczękę i podchodzi do mnie z gniewem w oczach. ,,Ups... Zły ruch."
- Wyjaśnijmy coś sobie, jasne? Masz odnosić się do mnie z
szacunkiem, nie prychać, poparskiwać, śmiać się ze mnie, wywracać oczami i nie
robić innych głupich rzeczy, bo mnie to denerwuje. Zrozumiano?- Spytał nie
rozluźniając szczęki.
- Tak. - Przełknęłam głośno ślinę
trochę zaniepokojona i przestraszona tej strony Biebera.
- Grzeczna dziewczynka. - Znów
uśmiech pojawił sie na jego ustach i ciągnąc mnie za rękę, zaprowadził do
swojego pokoju.
- Która godzina? - Spytałam by
jak najszybciej zapomnieć o tamtym zdarzeniu, ale w sumie to mi się też przyda.
- Około trzeciej w nocy, a co? -
Odpowiedział pytaniem. Nagle zakręciło mi się w głowie i przystanęłam. ,,Mama mnie zabije ". Po raz kolejny
tego dnia, bałam się, że ktoś mi zrobi krzywdę. Tylko tym razem ktoś kto jest
ze mną blisko i ktoś kto mnie wychował.
***
Wiem, że szybko dałam rozdział, ale następny będzie w środę :)
Teraz napisałam już 3 więc jak napisze 4 to dodam
3. #mojalogika .
Follow me on twitter
Dodawajcie się do informowanych i dawajcie swoje blogi w spamie :) Kocham was <3